Uwierz w najlepsze intencje

Konferencja na podstawie książki  Shaunti Feldhahn  pt. „Tajemnice bardzo szczęśliwych małżeństw”

W każdym małżeństwie małżonkowie ranią się wzajemnie. Nie ma takiego związku, w którym przynajmniej od czasu do czasu małżonkowie nie zadawaliby sobie bólu. Nawet najszczęśliwszym parom się to zdarza.

Jaka jest różnica w przeżywaniu zranień w małżeństwach  szczęśliwych i problematycznych?

W małżeństwie z problemami małżonek, który został zraniony zakłada, że jego partner  zranił go w sposób celowy, że miał złe intencje, że nie liczył się z jego uczuciami. „ Wiedział/a, że będzie mi przykro, a i tak to zrobił/a”.

W najszczęśliwszych związkach osoba zraniona (która też przecież cierpiała) zakładała, że współmałżonek nie zranił jej  celowo i że mimo wszystko mu na niej zależy. „ Na pewno nie wiedział/a, że tak mnie to zaboli – inaczej by tego nie zrobił/a”. Świadomie odrzuca myśl, że partner mógłby mieć wobec niej złe intencje, stara się natomiast szukać pozytywnego wytłumaczenia jego zachowania.  Takie myślenie jest niemalże podstawą funkcjonowania najszczęśliwszych związków.

Przeprowadzone  przez Shaunti  Feldhahn i jej męża w ciągu 10 lat sondaże na ponad 1000 małżeństwach (zarówno tych szczęśliwych jak i przeżywających kryzysy) pokazały, że w większości małżeństw małżonkom bardzo zależy na sobie nawzajem. Nawet jeśli nie wiedzą jak to okazać, nawet jeśli akurat są na siebie obrażeni, zdenerwowani, nawet jeśli przechodzą poważny kryzys, zależy im na osobie którą poślubili i pragną dla niej dobra. Potwierdza to niemal 100% małżeństw szczęśliwych i aż 97% małżeństw problematycznych.

Natomiast na pytanie: „czy nawet w najbardziej gwałtownej kłótni  jesteś  pewien, że partner nigdy się od ciebie nie odwróci  i że mu na tobie zależy? „ – TAK  odpowiedziało 96% szczęśliwych małżeństw i tylko 59% małżeństw z problemami. Ponad 40% małżonków, którzy przeżywają problemy w swoich związkach wierzy w założenia, które nie są prawdziwe, dało się oszukać fałszywemu przekonaniu, że małżonkom na nich nie zależy.

Oczywiście zdarzają się ludzie, którzy mają złe intencje (psychopaci, socjopaci), ale są to sporadyczne sytuacje. W większości jesteśmy po prostu ludźmi słabymi, niedoskonałymi i trzeba zrozumieć, że będziemy się wzajemnie ranić i będziemy się czuli zranieni. Czasem będzie to niechcący, czasem przez nieostrożność, niefrasobliwość,  a  czasem nawet celowo – ale to nie znaczy się nie kochamy. Jeden z mężów powiedział: „ Wszyscy, nawet najbardziej pobożni ludzie, mogą się czasem zachowywać wobec siebie potwornie – ale to nie znaczy, że się nie kochają lub nie szanują”.  Pewien prawnik powiedział: „ Tak wielu rozwodów można by uniknąć, gdyby tylko ludzie uwierzyli, że ich współmałżonkowie chcą dobrze, zamiast obstawać przy tym, że chcą źle.”

Skąd wynikają takie fałszywe założenia, że nasz współmałżonek chce dla nas źle? – Stąd, że oceniamy to, co druga osoba do nas czuje albo jakie ma intencje,  przez pryzmat tego, co sami czujemy w danym momencie. Czuję się zraniona – to znaczy, że on chciał mnie zranić. Kiedy tak myślę, to czuję jeszcze większy ból i zaczynam myśleć o swoim małżonku jeszcze gorzej, przypisywać mu zupełnie absurdalne motywacje  i spirala się nakręca.

Myślę, że takiej między innymi sytuacji dotyczą słowa św. Pawła- „Gniewajcie się, ale nie grzeszcie, nie dawajcie miejsca diabłu”.

Zamiast miotać się w swoich zranionych uczuciach, rozpamiętywać, rozczulać się nad sobą, nakręcać spiralę negatywnych emocji wobec współmałżonka, spróbuj się zatrzymać, przerwać taki tok myślenia i poszukać wyjaśnienia bardziej pozytywnego dla swojego współmałżonka (wyjaśnienia a nie wymówki). Musi to być świadoma decyzja, by odrzucić wiarę w złe intencje małżonka i uwierzyć w dobre. Pójście za tą decyzją jest początkowo trudne. Rozum podpowiada nam, że mąż/żona nas kocha i szanuje, ale serce się z tym początkowo nie zgadza, tam tkwi świeża zadra. Dlatego nie wystarczy tylko odrzucić negatywne emocje  (trudno jest nakazać emocjom żeby odeszły albo się zmieniły). Trzeba pójść dalej: usprawiedliwić małżonka, poszukać wytłumaczenia dla jego postawy, reakcji, jego słów i pójść całym sercem za tym wytłumaczeniem. Wtedy bez większego wysiłku zmienią się też nasze uczucia, emocje, rana już tak nie boli i można przerwać złą spiralę.

Kiedy świadomie zaczniemy ćwiczyć taki sposób myślenia, to zobaczymy, że z biegiem czasu wiara w dobre intencje współmałżonka będzie przychodzić nam coraz bardziej naturalnie, stanie się naszą postawą życiową. Wtedy nasze małżeństwo będzie dużo szczęśliwsze.

Pewna żona z ponad 40-letnim stażem małżeńskim powiedziała o swoim mężu, który przez większość swojego życia pracował z dziećmi, że „on zawsze spodziewał się po nich tego co najlepsze i otrzymywał to co najlepsze”. Spodziewając się po ludziach zła, pewnie zło otrzymamy. Spodziewając się tego co najlepsze, otrzymujemy najlepsze. Musimy jedynie pozwolić by to przekonanie ukształtowało naszą postawę.

 

Propozycja do domu:

  1. W najbliższym tygodniu przy każdej nadarzającej się okazji (sprzeczka, nieporozumienie itp.) będę ćwiczył postawę szukania dobrych intencji  u mojego współmałżonka.
  2. Po tygodniu porozmawiamy z mężem/żoną o konkretnych sytuacjach, kiedy nam się to udało i jak się wtedy czuliśmy.

Dodaj komentarz